Walka o fotel prezesa PZPN-u po Michale Listkiewiczu była wyrównana, ale już w pierwszej turze wygrał były piłkarz. Czy wyniki tego głosowania jednak będą ważne? Jeden z delegatów chce złożyć podanie do sądu w sprawie wyników.
4 godziny debat, podczas których każdy z kandydatów miał czas na przedstawienie swoich postulatów i wizji prezesowania PZPN-em i 1 godzina liczenia głosów i są wyniki! W walce o fotel prezesa ubiegało się 4 działaczy:
- Z. Boniek;
- G. Lato;
- Z. Kręcina;
- T. Jagodziński (który zrezygnował z kandydowania chwilę przed głosowaniem).
Każdy z nich odniósł się do sprawy korupcji w polskiej piłce na swój sposób. I po tej „kiełbasie wyborczej” nastąpiło głosowanie, w którym zwycięzcą z 57 głosami został G. Lato. To dokładnie tyle ile potrzebował by wygrać. Bowiem ważne głosy oddało 112 delegatów. A do zwycięstwa było trzeba 50% + 1 głos. To sprawiło, że druga tura już nie była potrzebna.
Posadę wiceprezesa dostała się Adamowi Olkowiczowi.
Kilka godzin po głosowaniu doszło do zgrzytu. Otóż wszystkich delegatów było 114. Jednak 1 głos był nieważny, a 1 z delegatów odebrano mandat. Tą osobą był Sylwester Cacek (z mandatem Cracovii, pomimo tego, że jest właścicielem Widzewa Łódź). Który zapowiedział, że będzie walczył o przywrócenie jego legalnego mandatu, który w sposób dla niego niewiadomy, został mu bezprawnie odebrany. A ten głos mógłby zmienić wszystko! Jak skomentował to Boniek:
Tak, pan Sylwester na pewno nie głosowałby na Grześka. Więc Lato nie osiągnąłby minimum w I turze i doszłoby do walki między nim a Zdzisławem Kręciną w II rundzie. I… wtedy nie wiadomo, co by się stało!
Ledwie się skończyły wybory, a tu już takie rzeczy się dzieje. Polskie piekiełko wciąż nas prześladuje…
Autor: sportfan.pl