Prof. UAM dr hab. Przemysław Nosal, uznany socjolog i badacz zjawisk społecznych, w swojej książce pt. „Sportowe zakłady bukmacherskie. Społeczna praktyka grania” analizuje obstawianie meczów nie tylko jako formę hazardu, ale także jako narzędzie interakcji społecznych i odzwierciedlenie współczesnych wyzwań kulturowych.
Mój wywiad z Przemysławem Nosalem to rozmowa o tym, co zakłady bukmacherskie mówią o nas jako społeczeństwie. Dowiesz się z niego, dlaczego zakłady są dla graczy czymś więcej niż tylko grą o pieniądze, jaką rolę w życiu typerów odgrywają emocje i dlaczego ludzie często postrzegają bukmacherów jako „system”, z którym trzeba walczyć. Poruszymy także tematy match-fixingu, wpływu nowych technologii na obstawianie oraz błędów, które najczęściej popełniają początkujący w bukmacherce.
Jeśli interesują Cię mechanizmy, które kryją się za fenomenem zakładów bukmacherskich, oraz spojrzenie na tę formę hazardu z zupełnie innej perspektywy, koniecznie przeczytaj tę rozmowę do końca.

Prof. UAM dr hab. Przemysław Nosal
Ziemowit Ochapski (najlepsibukmacherzy.pl): Co zainspirowało Pana do napisania książki o zakładach bukmacherskich z perspektywy socjologicznej?
Prof. UAM dr hab. Przemysław Nosal: Jestem socjologiem, który od dłuższego czasu zajmuje się badaniem zjawisk związanych ze sportem. W pewnym momencie miałem jednak więcej do czynienia z zagadnieniami dotyczącymi polityki społecznej oraz problemów społecznych. Zainteresowanie zakładami bukmacherskiego zrodziło się jako połączenie tych dwóch wątków – socjologii sportu oraz socjologii problemów społecznych.
ZO: Jakie zmiany w społeczeństwie wpłynęły na wzrost popularności zakładów bukmacherskich w ostatnich latach?
PN: W moim odczuciu były to dwa wydarzenia. W węższym wymiarze to na pewno niezwykle ekspansywna polityka firm bukmacherskich w sporcie i w ogóle w całej przestrzeni publicznej. Dziś wszyscy, którzy interesują się sportem, wiedzą też, że są zakłady bukmacherskie i że oferują je firmy A, B, C i D. Ta wszechobecność zakładów jest na pewno przyczyną wzrostu popularności zakładów. W szerszym kontekście popularność zakładów można natomiast łączyć ze specyfiką czasów, w których żyjemy – gdzie wielu procesów nie rozumiemy, gospodarką rządzą niezgłębione mechanizmy, co chwilę wybuchają kolejne kryzysy i w ogóle nie wiadomo jak żyć. A jeśli brakuje klarownych reguł gry to może szansą jest właśnie ślepy los? Traf? Hazard? Bo nasze szanse w konfrontacji z losem są podobne jest z giełdą.
Przeczytaj również: Błędy początkujących typerów, czyli jak nie obstawiać u bukmacherów
ZO: A jaką rolę w rozwoju zakładów bukmacherskich odgrywają nowe technologie, takie jak aplikacje mobilne?
PN: Odgrywają ogromną rolę, bo dziś zdecydowana większość zakładów realizowana jest przez internet, z czego znaczna część właśnie przez aplikacje mobilne. To temat do dłuższej dyskusji, ale zasygnalizowałbym, że aplikacje kompletnie zredefiniowały sprawy związane z dostępnością zakładów oraz w pełni je „uprywatniły” – teraz jednostka może grać wszędzie, w każdej chwili i nikt o tym nie wie.
ZO: Co najbardziej zaskoczyło Pana podczas badań nad zakładami bukmacherskimi?
PN: Hmmm, to było bardzo wiele rzeczy. Na pewno był nią fakt, że – pozornie – prosta czynność dla każdej osoby grającej oznacza coś innego – dla jednego rozrywkę, dla drugiego formę dorabiania do pensji, dla trzeciego sposób na intensywniejsze przeżywanie meczu piłkarskiego. Fascynujące dla mnie również było to, na ile różnych sposobów osoby przegrywające pieniądze na zakładach potrafią racjonalizować swoje straty. Opisują je na przykład w kategoriach inwestycji w rozwój kompetencji albo kreatywnie księgują – raz przegrałem 10 tys. zł, a dwa razy wygrałem po 10 zł, to będę tłumaczył sobie, że dobrze mi idzie, bo częściej wygrywam niż przegrywam. A że portfel pusty? No cóż.
ZO: Zakłady bukmacherskie łączą elementy umiejętności i szczęścia. Który z tych aspektów według Pana przeważa?
PN: Odpowiem przywołując wyniki ciekawego badania. Jeden z badaczy przed, bodaj Euro 2008, przeprowadził eksperyment. Polegał on na tym, że dwie grupy osób typowały wyniki turnieju: w jednej byli piłkarscy eksperci, a w drugiej osoby kompletnie nieznające się na futbolu. Jak Pan sądzi, kto lepiej poradził sobie z typowaniem? Oczywiście… ci drudzy.
ZO: Wobec tego jakie umiejętności według Pana są kluczowe dla graczy, którzy chcą osiągać sukcesy w zakładach bukmacherskich?
PN: Większość badań, w tym również moje, pokazują że w zasadzie nie ma takich kompetencji, które gwarantowałyby sukces. Oczywiście wiedza o świecie sportu czy umiejętność poruszania się po statystykach są przydatne przy tworzeniu zakładów, ale w ograniczonym stopniu przyczyniają się zwycięstw.
ZO: Jakie więc różnice dostrzega Pan pomiędzy hazardem w klasycznym rozumieniu (np. kasyno), a zakładami bukmacherskimi?
PN: Różnicę dostrzegam przede wszystkim w narracjach ich dotyczących. Te pierwsze najczęściej opisuje się jako stricte losowe, gdzie osoba grająca w pełni zdaje się na to, co przyniesie jej los – ile wypadnie oczek na kościach czy gdzie zatrzyma się kulka w kole do ruletki. Zakłady natomiast przedstawiane są jako aktywność hazardowa, w której większą rolę odgrywają kompetencje, np. wiedza na kogo warto postawić. To rozróżnienie jednak jest dość dyskusyjne, o czym również piszę w swojej książce.
Przeczytaj również: Uzależnienie od zakładów bukmacherskich – jak sobie poradzić z problemem?
ZO: Czy obstawianie zakładów bukmacherskich można uznać za formę hobby? Jak to „hobby” wpływa na życie graczy?
PN: Dla wielu osób to na pewno jest czynność poboczna, właśnie forma hobby. Grają raz w tygodniu za 5 zł albo aktywizują się tylko przy okazji mundialu lub Euro. Jednocześnie dla wielu osób to „hobby” rozlewa się również na inne czynności życiowe i coraz mocniej miesza w domowych finansach. Czy to wtedy jeszcze „hobby”?
ZO: Czy zakłady bukmacherskie mają wpływ na sposób, w jaki oglądamy sport? Czy sprawiają, że stajemy się bardziej zaangażowani jako kibice?
PN: Dla wielu osób zakłady to właśnie taki „wzmacniacz smaku” – po obstawieniu jeszcze bardziej angażują się emocjonalnie w wydarzenie sportowe. Czasami dzieje się tak w odniesieniu do wydarzeń, które i tak je angażują (np. gra reprezentacja Polski, ja i tak jej kibicuję, a jak postawię na nią pieniądze, to kibicuję jej jeszcze bardziej), ale też w stosunku do takich, które bez zakładów są zupełnie nieangażujące (np. oglądam mecz ligi holenderskiej, nikomu nie kibicuję, ale gdy już postawię pieniądze na jedną z drużyn, to zaraz zaczynam ją wspierać).
ZO: Jakie emocje dominują u osób obstawiających zakłady? Czy to bardziej ekscytacja, stres, czy może coś innego?
PN: Wachlarz emocji jest szeroki i pewnie jakoś intuicyjnie każdy z nas może wskazać te najważniejsze. Ja wskazałbym natomiast na dwie inne cechy tych emocji. Przede wszystkie były one bardzo intensywne i niezwykle „punktowe”, czyli eksplodujące w bardzo krótkim czasie (np. w momencie strzelenia gola). A jednocześnie pozostawiały one po sobie długotrwały ślad, „osad”, czyli długo jeszcze towarzyszyły osobie grającej już po zakończeniu wydarzenia sportowego.
ZO: A jak emocje wpływają na podejmowanie decyzji przez graczy?
PN: Tu zauważyłbym przede wszystkim, że wiele aktywności graczy ma charakter bardzo afektywny – działają oni właśnie pod wpływem emocji czy impulsu. Jedną z najczęstszych sytuacji jest chęć „odkucia się”, czyli obstawiania szybko kolejnego wydarzenia/ wydarzeń dlatego, że przegrało się poprzednie.
ZO: Jakie są najczęstsze błędy popełniane przez początkujących graczy?
PN: Moi respondenci bardzo często mówili mi, że typowy błąd początkującego to tzw. tasiemce, czyli długie listy wydarzeń „bardzo prawdopodobnych”, obstawień na faworytów, które z racji tak dużej kumulacji na jednym kuponie w zasadzie nigdy nie wchodzą.
ZO: Czy gracze uczą się na własnych błędach, czy szukają innych źródeł wiedzy?
PN: W książce wskazuję kilka modeli uczenia się grania. Część osób to „samouki”, ale zdecydowana większość czerpie ze wsparcia, przynajmniej na początku, od innych graczy – rodzeństwa, kuzynostwa, kolegów, znajomych. Ważny jest przede wszystkim moment „zainfekowania” graniem, zapoznania się z tą formą hazardu, bo potem nauczenie się kwestii technicznych związanych z graniem nie jest już dużym wyzwaniem.
ZO: Z lektury Pańskiej książki można wywnioskować, że część graczy postrzega bukmachera jako „system”, który należy pokonać. Czy oni rzeczywiście wierzą, że mogą pokonać tę „machinę”? Skąd bierze się ten obraz „walki z systemem”?
PN: Ta logika bierze się z przekonania, słusznego skądinąd, że osoby grające nie grają „za” albo „przeciw” jakiejś drużynie sportowej czy zawodnikom, ale zakładają się na pieniądze właśnie z bukmacherem, czyli tworem – w ich świadomości – wszechwładnym, pozbawionym twarzy i dysponującym ogromną władzą. W efekcie utożsamiają go właśnie z systemem – kapitalistycznym, państwowym, społecznym, jakimś systemem.
ZO: No i mamy jeszcze ten nieszczęsny match-fixing, czyli ustawianie meczów. Jak duży wpływ na branżę bukmacherską mają tego typu skandale?
PN: Nie znamy oczywiście skali tego wpływu, ale na pewno jest on większy niż nam się wydaje. Paradoks polega na tym, że branża bukmacherska, z jednej strony jest poniekąd przyczyną match-fixingu (gdyby nie można było stawiać zakładów, to nie ustawiałoby się meczów, żeby zgarnąć pieniądze z zakładów), a jednocześnie sama najbardziej cierpi na istnieniu tego zjawiska. W tym temacie bardzo polecam wydaną po polsku książkę oksfordzkiego socjologia Declana Hilla, który kompleksowo opisuje jak działa ten proceder.
Przeczytaj również: Czy ustawianie meczów wciąż istnieje? Prawda i mity o match-fixingu i “pewniakach”
ZO: Czy widzi Pan różnice w podejściu do zakładów bukmacherskich w Polsce i w innych krajach?
PN: Tu nie mam żadnego materiału empirycznego, więc nie chciałbym formułować jakichś potocznych uogólnień. Zauważyłbym natomiast, że rynki bukmacherskie w niektórych krajach są bardzo rozbudowane, o wiele bardziej niż w Polsce, jak na przykład na Wyspach Brytyjskich, we Włoszech czy w Stanach Zjednoczonych.
ZO: Dziękuję za rozmowę i na koniec zadam jeszcze jedno pytanie, może nieco odbiegające od tematu, ale bliskie tematyce naszego serwisu. Czy uważa Pan, że regulacje prawne dotyczące zakładów bukmacherskich w Polsce są wystarczające? Jakie zmiany byłyby potrzebne?
PN: Nie jestem prawnikiem i nie chciałbym wypowiadać się w tej sprawie. Staram się śledzić ustawodawstwo w tym obszarze oraz komentarze przedstawicieli branży i jej użytkowników, ale cała moja wiedze, którą posiadam jest wyłącznie efektem tego, co przeczytam i usłyszę. Nie potrafię więc samodzielnie wskazać obszarów do zmiany, a jedynie mogę przywołać pojawiające się w polu argumenty, takie jak te dotyczące większej ochrony osób niepełnoletnich czy rozwijania tzw. responsible gambling.