Było ich trzech, w każdym z nich ta sama krew, ale inny przyświecał im cel. Dochować wierności Ojczyźnie czy może spróbować swoich sił grając w barwach naszych zachodnich sąsiadów. O kim mowa? Łukasz Podolski, Mirosław Klose oraz Bogdan Wenta. Niektórzy nazywają ich „niemieckimi Polakami” albo „polskimi Niemcami”.
Podolski podczas swojej kariery piłkarskiej musiał podjąć trudną decyzję. Grać z Orzełkiem na piersi czy może pod barwami Niemiec. Jak sam przyznaje, nie miał wsparcia z PZPN-u, które pomogłoby „przejąć” go dla naszej kadry:
Nie pomogli mi szefowie Polskiego Związku Piłki Nożnej, którzy… w ogóle mnie nie zauważyli. Jakby mnie nie było. Nikt do mnie nie zadzwonił, nie porozmawiał, nie namawiał na ojczyznę.
Podolski podkreśla wciąż w wywiadach, że tęskni za naszym krajem. Nawet niektórzy licencjonowani bukmacherzy mają w swojej ofercie zdarzenie dedykowane Poldiemu! Można w nim obstawić to czy zakończy on swoją karierę w polskim klubie.
Zupełnie inaczej jest w przypadku Miroslava Klosego. Ten wygląda na takiego, który zupełnie nie identyfikuje się z naszym krajem, ze swoim pochodzeniem. Stwierdza:
Dla mnie nie ma znaczenia, czy pochodzę z Opola, Warszawy, czy Berlina. Po prostu jestem piłkarzem.
Wybór Niemiec motywował tym, że z nimi ma możliwość grania o znacznie większą stawkę. I przede wszystkim szanse na o wiele większe sukcesy niż w naszej kadrze.
Jeszcze innym przypadkiem jest Bogdan Wenta. Rozegrawszy blisko 200 spotkań zrzekł się polskiego obywatelstwa i przyjął niemieckie. Dzięki tej decyzji mógł zrealizować swoje marzenia i wystąpić na Igrzyskach Olimpijskich. Dzisiaj niektórzy kibice z Płocka wypominają mu tę decyzję, w sposób dość niewybredny…
A takich mariaży między Polską a Niemcami w naszej historii było już co nie miara. Jak będzie to wyglądało dalej? Póki co cieszmy się z małych sukcesów w postaci decyzji Adama Matuszczyk, który mimo zakusów strony niemieckiej, zdecydował się grać w kadrze Smudy.
Autor: sportfan.pl