Nasza biegaczka potrafi dziennie zjeść nawet 6000 kalorii. Ty też tyle potrafisz?
30 km po śniegu na nartach to ogromny wysiłek dla ludzkiego organizmu. Tam potrzeba naprawdę dużo energii, by wystarczyło na cały bieg. Jak sobie z tym radzi nasza biegaczka? Dietą a’la Kowalczyk.
Na czym ona polega? Na jedzeniu prawie wszystkiego! Sprawiło to, to że jej trener czasami nazywa ją „koszem na śmieci”.
Zobacz też: Gdzie obstawiać sporty zimowe?
Justyna Kowalczyk wspomina, że kiedyś chciała współpracować z ekspertem, ale…:
Zwróciłam się kiedyś o radę, ale powiedział: “Na śniadanie proszę jeść dwie łyżki musli zalane wodą”. A ja muszę jeść to, co lubię. (…) Na śniadanie lubię kaszki na mleku. Szczególnie smakują mi, kiedy jesteśmy w Skandynawii. Mogę jeść je codziennie. Jem musli, jajecznicę z czterech-pięciu jajek… I dużo pieczywa. Najchętniej ciemne.
Nastaje era sportowców-nadludzi. Czas na doping genetyczny!
A co na kolację? Jak przyznaje w wywiadzie dla Gazety Wyborczej, czasem potrafi nawet zjeść pół bochenka chleba. Czasem do tego dochodzi góra 1 piwo, lub wino. Za mocnymi alkoholami nasz multimedalista nie przepada, są dla niej za mocne.
Autor: sportfan.pl