Monakijczyk Charles Leclerc przebojem wdarł się do świata Formuły 1, od początku zachwycając swoimi umiejętnościami i podejściem. Zaledwie po roku debiutu w teamie Sauber, 21-latek już zdołał zapewnić sobie fotel w czołówce wyścigowej drabiny w zespole Ferrari. Tam w sezonie 2019 czeka go prawdziwy sprawdzian u boku czterokrotnego Mistrza Świata, Sebastiana Vettela.
Okazuje się, że samo przejście do Formuły 1 było dla Leclerca sporym mentalnym wyzwaniem. Jak można się domyślać, Królowa Motorsportu okazała się pod wieloma względami zupełnie różna od serii juniorskich w których Monakijczyk walczył:
Na początku współpraca z tak wieloma osobami wydaje się dość onieśmielająca. Wszystko co powiesz będzie analizowane, nie tylko przez twojego inżyniera, ale przez wiele osób. Nie można tego określić strasznym, ale dość onieśmielającym. Potem jednak do wszystkiego się przyzwyczajasz. Także typ informacji zwrotnej, którą zapewniasz jest inny. Musisz być dużo bardziej precyzyjny, gdyż wszystko co powiesz jest odczytywane przez wiele osób. W Formule 2 próbujesz skupić się na głównych punktach swojej pracy, a jest tylko jedna lub dwie osoby pomagające w usprawnieniu samochodu. To inne podejście niż w F1.
Czytaj więcej: Robert Kubica komentuje zmiany w F1
Poza wielkością zespołów, które w Formule 1 w największych stajniach przechodzą liczby powyżej tysiąca pracowników, dla Leclerca wyzwaniem okazała się też długość wyścigów:
Pamiętam pierwsze rywalizacje, które w porównaniu z Formułą 2 okazały się ekstremalnie długie. Do tego również musisz się przyzwyczaić. Po dwudziestu okrążeniach wydaje ci się, że do końca tylko dwa. A tu okazuje się, że przed tobą jeszcze czterdzieści.
Dla Monakijczyka pierwszy sprawdzian z wyciągniętych w debiutanckim sezonie wniosków już w Australii na początku marca przyszłego roku. Szanse u bukmacherów na zwycięstwo w końcowej klasyfikacji F1 Leclerca stoją znacznie wyżej niż naszego Roberta Kubicy. A kto poradzi sobie lepiej w ostatecznym rozrachunku?
Źródło: Motorsport.com